Dziś post, który ma na celu uporządkować informacje o cyklu „Cztery Pory Roku”. Pytacie czasem, od której części zacząć lub czy można je czytać niezależnie.
Dość powszechne jest, że wymieniając pory roku naturalnie zaczynamy od wiosny. U mnie jednak przewrotnie – pory roku zaczęły się latem! 🙂
Dlaczego?
Otóż „Magiczne lato” w założeniu miało być niezależna powieścią. Nie planowałam kontynuacji książki, nie myślałam o cyklu. Jednak po pewnym czasie od wydania, kiedy było już jasne, że powieść okazała się sukcesem, a wkrótce potem osiągnęła status bestsellera i zewsząd zaczęły płynąć pytania o kontynuację, stanęłam w obliczu wyzwania. Musiałam zadać sobie kluczowe pytanie: dla kogo piszę i dlaczego? Czy realizuję własną artystyczną wizję, nie zważając na to, czego chcą moi czytelnicy, czy może powinnam posłuchać ich głosu? Odpowiedź nasuwała się tylko jedna: Nie ma pisarza bez czytelników. Nie byłoby mnie, gdyby moje książki nie znajdowały odbiorców. Nie mogę zatem ignorować tych głosów. Ale pisałam już coś innego, żyłam już zupełnie inną historią, byłam zaangażowana w życie zupełnie innych bohaterów. Stanęłam więc w rozkroku, nie bardzo wiedząc, co robić. Naturalnym było odłożyć to, co rozpoczęte i pisać kontynuację Magicznego lata. Jednak nie miałam na nią pomysłu! A czas leciał.
I wtedy zadzwoniła Aga Brzezińska (szefowa Grupy Wydawniczej Literatura Inspiruje). Tym swoim spokojnym, a zarazem mocno energetycznym głosem zaczęła rozważać różne rozwiązania, zmuszając tym samym mój mózg do podjęcia aktywności. Wiecie, jak to jest. Czasem człowiek boksuje się sam, próbując podjąć najlepszą decyzję, ale często przemiela wciąż te same myśli. Brakuje innego spojrzenia, świeżości, dystansu. Dlatego warto przemielić problem z kimś innym 🙂
Nie wiem, ile trwała wymiana myśli z Agą, bo zazwyczaj rozmawiamy dość długo. Jednak wreszcie przyszedł ten moment, to magiczne „klik!”, kiedy mój mózg wreszcie zaskoczył! Zaczęłam nawijać jak szalona, że przecież mam cztery bohaterki! Cztery pory roku! Każda inna. A zatem zamiast typowej kontynuacji mogę stworzyć kolejne – powiązane ze sobą – historie, jednak zarazem zupełnie odrębne i świeże! Marianna jest słodka, Kaja zimna jak lód, a Dorota szalona!
I poszło! Wena dopadła mnie silniej niż mogłam się tego spodziewać, neurony w głowie klikały jeden po drugim, tworząc kolejne ścieżki, a tym samym drobiazgowe połączenia fabuły i bohaterów. Wpadłam we FLOW, w ten cudowny stan euforii, który towarzyszy ci podczas tworzenia, kiedy już wiesz, co, po co i dlaczego. I tak właśnie powstawały kolejno: „Karmelowa jesień”, „Anielska zima” oraz „Szalona wiosna”.
Tak właśnie wyglądał początek tego cyklu. I dlatego nie zaczyna się od wiosny, lecz od lata. Każdą z części można czytać niezależnie, ponieważ każda jest odrębną historią innej bohaterki. Jednak tło stanowi całość, zarówno czasową jak i fabularną, dlatego warto zacząć od „Magicznego lata” i czytać dalej zgodnie z porami roku 🙂
MAGICZNE LATO
Alicja samotnie wychowuje siedmioletnią Matyldę. Córka bez przerwy choruje, ma obniżoną odporność. Za radą lekarki wyjeżdżają na wieś, żeby dziecko zmieniło klimat i z dala od smogu miasta nabierało sił. Zatrzymują się u dalekiej ciotki – Józefiny. Alicja dopiero na miejscu dowiaduje się, że staruszka para się zielarstwem, a jej specjalnością są miłosne eliksiry. Mimo że dziewczyna początkowo nie wierzy w magiczną moc ziół, a do zajęcia ciotki podchodzi z dystansem, to jednak przychodzi taki dzień, kiedy pokusa skorzystania z mikstury jest wyjątkowo silna…